sobota, 7 czerwca 2014

2. Two hotdogs, please.

Dziękuję za komentarze pod pierwszym rozdziałem :) Oczywiście za prawie 900 wyśw. też :D Nie spodziewałam się takiego zainteresowania. I tu kolejny raz podziękowania dla NSN-BITCH. Zapraszam również na ask'a. *u góry klikacie i was przekierowuje* BTW. Wyłączyłam weryfikacje :)


ISABELLA

Tego wystarczy. Koniec przedstawienia.
-Dość.-powiedziałam pewna siebie.
Podeszłam do walizki i zaczęłam pakować wszystko co moje. Zabrałam kosmetyki z łazienki, ciuchy z szafy, buty przy wejściu, pidżamę, ładowarkę do telefonu, telefon schowałam do torebki razem z kluczami od wspólnego wynajmowanego mieszkania w bloku naprzeciw naszej uczelni, tak to był zły pomysł. Mieszkaliśmy tam kiedyś w szóstkę, teraz w czwórkę, ja, Mike, Jessica i Anthony. Do torebki włożyłam również portfel i kluczyki od samochodu, mojego samochodu. Dzięki Boże, że nie przyjechaliśmy jego samochodem, bo taksówka kosztowałaby mnie majątek. Zabrałam walizkę i torebkę i zamknęłam pokój na klucz z Mike'em w środku, tak, zabrałam też jego klucz. Biedny był tak zdezorientowany moim zachowaniem, że nie zareagował. Tak będzie prościej, nie będzie scen, nie będzie za mną biegł. A tak zdążę zabrać z naszego mieszkania to co moje i wyjechać.
  Przeszłam przez korytarz do windy, ustawiłam obok siebie niebieską walizkę, czarną torebkę zarzuciłam na ramię  i nacisnęłam przycisk "0", oznaczający że zjadę na parter. Mike chyba sobie trochę posiedzi, niestety nasz telefon nie działał już na samym początku. Podeszłam do recepcji, nacisnęłam złoty,uroczy dzwoneczek cały czas się uśmiechając. Z pod lady wyłonił się wysoki brunet z zielonymi tęczówkami.  Szczerze? Wolę brązowe oczy, zielone też mogą być, ale to nie to samo. Może dlatego robi mi to taką różnice ponieważ kocham czekoladę? Uśmiechnął się do mnie uwodzicielsko, och gdybym była kierownikiem tego hotelu od razu bym go wyrzuciła. Przecież to nie jest żadna "randkownia", takie słowo w ogóle istnieje? Nie ważne, po prostu irytują mnie tacy pracownicy, co innego plaża, rynek, kawiarnia, ale miejsce pracy? Czy tylko ja mam jeszcze jakieś zasady. Starałam nie przywiązywać do jego uśmieszków i spojrzeń większej uwagi i szybko zakomunikowałam.

-Uprzejmie dziękuję, za niezwykle miły pobyt w Pańskim hotelu, niestety musimy wrócić wcześniej. Mój chłopak jeszcze musi zostać, prosi również o posiłek za trzy godziny. Przez przypadek wzięłam jego klucz, nie bardzo mi się widzi by go odnosić więc czy mógłby mu Pan go odnieść razem z posiłkiem? Wyślę mu sms-a, że klucz przyniesie Pan....-spojrzałam na jego plakietkę- Evan za trzy godziny. A i proszę mu przypomnieć o napiwku kiedy będzie płacił rachunek, jest tak zamyślony że pewnie nawet o tym nie pomyśli.- uśmiechnęłam się jeszcze raz oczekująco.
-Oczywiście, według życzenia proszę Pani. Zapraszamy ponownie, w całym stanie ni ma lepszego hotelu. Niedługo będziemy zabiegać o piątą gwiazdkę-  uśmiechnął się tym razem mniej nachalnie.
-Dziękuję, na pewno skorzystam, do widzenia.
-Szerokiej drogi.

Odkleiłam swój wyszczerz z twarzy i czekałam aż starszy pan George podjedzie moim samochodem. Wsiadłam do swojego czarnego Cadillac'a i ruszyłam z podjazdu, nie dziękując nawet za jego przyprowadzenie. Przed sobą mam jakieś siedemset kilometrów, więc lepiej włączę jakąś muzykę. Puściłam byle jaką stację muzyczną. jakoś nie mam specjalnie na stroju na wsłuchiwanie się, po prostu szybciej mi czas minie. Poprawiłam się na siedzeniu zapinając pas i zmieniając bieg, włączyłam klimatyzację. Maj w Sacramento* potrafi być naprawdę ciepły. Uwielbiam Kalifornie, ale czasem lubię ubrać gruby sweter. Teraz kierunek Palm Springs** a następnie LA*** moi drodzy. Już się nie mogę doczekać kiedy będę wreszcie w mieście upadłych aniołów. To będzie piękny okres w moim życiu. Zdecydowanie lepszy niż ten który właśnie zamknęłam. Propos**** zamykania, zamknęli przejazd, świetnie muszę jechać na około. Egh. Spojrzałam na ilość paliwa. Okey, czyli muszę zatankować. Przejechałam kilka rond, parę skrzyżowań i nareszcie dotarłam na przedmieścia, a co one oznaczają?- stacje benzynowe, a co one z kolei oznaczają?- hot dogi!!! To moja tradycja, aby zjeść hot-doga w czasie podróży. A skoro właśnie zerwałam z chłopakiem to czemu nie mogę zjeść ich za nas dwojga? Hej, nie oceniaj mnie. Po prostu należy mi się jakaś rekompensata za złamane serce, a to dopiero początek. Kiedy nikt nie chce ci posłodzić życia, tylko sypie kwaśny proszek, zdmuchnij go i posyp sobie cukrem. To właśnie zamierzam zrobić. Nie, to nie życie będzie mnie kopać w tyłek, tylko ja je. To nie tak, że to była jakaś wielka miłość, nie. Po prostu fajny związek który rozwalił się za szybko. Było wygodnie, spokojnie i miło, nie było wielkich romantycznych gestów jak w filmach. Nie. Oboje potrzebowaliśmy czułości i bliskość a to, że on chciał innego rodzaju bliskości to jego sprawa, ja nie chcę stracić swojej cnoty z kimś, kogo nie byłam pewna co do uczuć i z kimś kogo nie kocham i nie chcę z nim spędzić reszty życia. Mike był moją ostoją. Myślę, że zaczęłam się w nim zakochiwać, ale niestety, albo raczej na szczęście nie zdążyłam.Pomagał mi, wspierał, troszczył się. Aż do jakiegoś tygodnia przed wyjazdem. Chciał przejść dalej, ale ja niestety nie byłam do tego chętna. Jasne poniosło mnie ostatnio i to bardzo. Zatraciłam się. Poleciałam z chwilą. Zajechałam na stację, aby zatankować. Wysiadłam z samochodu odpinając pas. Podszedł do mnie mężczyzna w wieku około czterdziestu lat.

-Witam, ile?- zapytał mężczyzna bez zbędnych ceregieli,  twardo, stanowczo i profesjonalnie.
-Do pełna.- podałam mu banknot dwudziesto dolarowy, po czym udałam się do barku, zastanawiając się po drodze jakim cudem uniknęłam korków o piątej po południu, no nic, nie ważne, choć raz miałam szczęście.

Weszłam do pomieszczenia. Wzrok kobiety, a raczej dziewczyny w moim wieku, skierował się od razu na mnie. Zlustrowała mnie wzrokiem z góry na dół, albo odwrotnie. Spojrzała się na mnie krzywo. Ludzie, staram się być dla wszystkich miła, ale do cholery czy musicie być zawsze tacy niezadowoleni. Przecież nic jej nie zrobiłam. Nigdy nie zrozumiem takich dziewczyn. Zazdrosne albo niemiłe za nic. Dosłownie. Podeszłam do lady, z poważną miną która nic nie mówiła, do blondynki o imieniu Stacey. Super mam kuzynkę Stacy, urocze dziecko, yghym, wyczuj sarkazm. Po tym jak spojrzałam na plakietkę tej dziewczyny usłyszałam
-Witamy, w czym mogę pomóc- zapytała o dziwo bardzo uprzejmym głosem.
-Witaj, Stacey. Chciałabym zamówić dwa hot-dogi.- powiedziałam nadal z obojętną miną. Mam nadzieję że nie będę czekać wieczność.
-Już się robi, proszę zająć stoliczek a ja podam państwu zamówienie, może coś do picia?
-Ah, tak dwie kawy poproszę-poprosiłam.- to będzie długa podróż- dodałam bardziej do siebie ale pewnie usłyszała i to. Siedząc przy stoliku myślałam o tym, że zamknęłam Mike w pokoju. Spojrzałam na zegarek. Jest dopiero za siedem szósta, czyli od mojego wyjazdu z hotelu minęło trochę ponad godzinę. Więc za jakieś dwie wypuszczą go z pokoju. Z jednej strony żal mi go ale z drugiej zasłużył. Chociaż może niepotrzebnie robię taką awanturę. Jezu co ja gadam. Chyba jestem zmęczona albo padło mi na mózg. Jedno jest pewne, nie czuję się dobrze. Myślę że żadna dziewczyna, nawet najbardziej wspaniałomyślna, nie jest wstanie wybaczyć w takiej sytuacji. To po prostu nierealne. Z zamyśleń wyrwał mnie stukot obcasów blondynki z siwymi tęczówkami. Pewnie soczewki, ale dają bardzo ładny efekt.


-Soczewki?- zapytałam zanim zdążyła położyć moje zamówienie na stoliku.
-Proszę?- zapytała lekko, a raczej bardzo zdezorientowana, no tak nie codzień przychodzi tu taka panna Jones i nie pyta o kolor oczu.
-Em ,przepraszam ale masz niecodzienny kolor oczu i zaciekawił mnie ich powód.- uśmiechnęłam się tłumacząco.
-Oh, no tak. Tak to soczewki. Zawsze chciałam się jakoś wyróżniać, wiesz, żeby ludzie mnie pamiętali, więc wymyśliłam to. Chyba dobry sposób bo Ty zauważyłaś.
-Jasne, są niesamowite.- spojrzałam na hot-dogi które nadal trzymała w ręce.
-Za sekundę wracam z kawami.-faktycznie po chwili przyszła z dwoma kawami.
-Proszę uprzejmie, i czy mogę? Teraz to mnie ciekawi pewna rzecz.- teraz to ja byłam tą zdezorientowaną.
-Słucham, odpowiem szczerze.- uśmiechnęłam się zachęcająco, w tym momencie stałam się nieziemsko ciekawa.
-Leniwy chłopak w samochodzie czy złamane serce?-wow, aż tak to widać?
-Ehm, to drugie. Każdy ma swoje sposoby.- zrobiłam minę  jakośmuszęsobieradzićanicinnegoniewymyśliłam.
-Oh, przepraszam. Zapraszamy ponownie i do widzenia. Zapomniałabym, razem z paliwem będzie trzysta dolarów.- posłała mi przepraszający uśmiech, a jednak nie jest taka zła jak mi się wydawało
-Nie masz za co. Życie. Jeśli kiedykolwiek będę w pobliżu, wpadnę.- wyciągnęłam portfel i podałam dziewczynie pieniądze.-Do zobaczenia.

Włożyłam do papierowej torby hot-dogi. Kawy do tekturowego stojaka i ruszyłam do samochodu. Stawiając na dachu moje małe zakupy wyjęłam kluczyki, naciskając na przycisk odblokowałam samochód, otworzyłam lewe drzwi i wrzuciłam torebkę a obok położyłam to co najcenniejsze, kawy i parówy w bułkach. Zamknęłam jedne drzwi by zaraz otworzyć prawe**** i wsiąść na miejsce kierowcy. Ups, radio dalej gra. Tak to jest, jak się nie myśli, brawo. Odpaliłam samochód i ruszyłam w drogę. Wyjechałam ze stacji na drogę. No to teraz najdłuższa część trasy. Po kilkunastu minutach jazdy skusiłam się na co nie co. Spałaszowałam jednego hot doga w kilka minut, nie powodując wypadku. Prowadząc, rozmyślając o całej tej sytuacji i planując co zrobię dalej, z przerwami na zjedzenie kolejnej porcji kalorii i wypicie dwóch kaw dojechałam po łącznym czasie siedmiu i pół godzinie do Palm Springs na Mount Street 18, ledwo żywa, i z opadającymi powiekami. Jeszcze czeka mnie pakowanie i jazda do hotelu. Jej, zawsze marzyłam żeby o północy się pakować. No nic nie mam wyboru. Wyszłam z samochodu, zaczynając realizację punktu pierwszego, mojego planu. I. Spakować się i udać do jak najdalszego hotelu w tym mieście. wyjęłam kluczyki ze stacyjki i zabrałam z torebki te od domu z zielonym stworkiem. Musiałam je jakoś odróżniać mam jeszcze jakieś pięć innych. Miejsce w którym mieszkaliśmy nie zaliczało się ani do domu ani do mieszkania. Była to kamiennica. Zajmowaliśmy dwupiętrowe mieszkanie. Fajne przytulne. Zgadnijcie czyj jest budynek. Tak, niespodzianka. Mike'a rodzice są baaardzo bogaci i posiadają nieruchomości w różnych dzielnicach Palm Springs. Weszłam najpierw głównymi drzwiami które prowadzą do przedsionka, którym można udać się do wspólnego ogródka. Tak, było mi tu bardzo wygodnie, szkoda się żegnać. Wchodzi się tędy również na klatki schodowe a te prowadzą do mieszkań. Weszłam na trzecie piętro, o zgrozo, teraz znoś wszystkie walizki. Włożyłam klucz w dolny zamek przekręciłam dwa razy i szarpnęłam za klamkę, uderzając się w czoło. Cholera, jeszcze górny. Jestem po prostu śpiąca. Poczułam jak ktoś w środku się miota czyżby nie spali? Niemożliwe, to są największe śpiochy świata, a zwłaszcza Anthony. Otworzyłam drzwi a przed sobą zobaczyłam błękitnooką z dezodorantem i szczotką od kibla w ręce. Tak, to właśnie była Jessica Sommers, nasza blond piękność.

 -Niezłe połączenie- zaśmiałam się.
-Bella?- spytała jakby zobaczyła ducha, a nie swoją najlepszą przyjaciółkę.
-Tak.-powiedziałam jakby to było coś najbardziej oczywistego na świecie- kogo się spodziewałaś, Brada Pitt'a? Przestań masz chłopaka.- ponownie zachichotałam. Dobry humor mnie nigdy nie opuszczał.
-No, no, no, nie, ale Ty i Mike, a teraz Ty tu sama. O cholera, Isabell co się stało?
-Um, nic. Wróciłam wcześniej, powinnaś się raczej cieszyć.
-Wszystko byłoby super, gdybyś była tu ze swoim chłopakiem i bez rozmazanego tuszu od płaczu.
-Co? Przecież nie nakładałam maskary.- powiedziałam
-Ha! Mam Cię. Nie masz rozmazanego tuszu, po prostu nie trudno się domyślić, kiedy twoja najlepsza przyjaciółka wraca o północy do domu bez chłopaka z którym właśnie powinna być, więc, sama mi powiesz czy mam z Ciebie to wydusić?- przystanęła przerzucając ciężar całego ciała na lewą stronę, jednocześnie odgarniając swoje długie włosy na plecy.
-I tak miałam zamiar Ci powiedzieć. Rozstaliśmy się. W dość drastyczny sposób.- westchnęłam-powiem to raz, szybko bo naprawdę mam mało czasu. Zdradził mnie w naszym pokoju, po tym jak mu odmówiłam seksu.-zagryzłam wargę zażenowana.
-A to skurw.- uciszyłam ją szybko
-Tak wiem. Ale teraz bardziej mi pomożesz, pakując moje ciuchy do walizki niż go wyzywając.
-Ale gdzie Ty się wybierasz?- spojrzała na mnie ze zdziwioną miną.
-Najpierw do hotelu, a potem do Los Angeles,  miałam tam jechać po wakacjach na studia, powiedzmy że to klimatyzacja z miejscem. Nie zmienię zdania, jeśli chcesz mnie przekonywać daj spokój, bo już postanowiłam. Bądź przyjaciółką i przynieś mi trzy walizki.
-Okej, co więcej mogę zrobić. W końcu jestem twoją tylko najlepszą przyjaciółką po grób i nie mogę powiedzieć, że uciekanie od problemów jest najgorszą rzeczą jaką możesz zrobić i tego nie powiem. Więc za dwie sekundy będę, tylko obudzę Anthonego, żeby nam pomógł. Nie będzie sobie smacznie spał kiedy my tu będziemy harować.- zanim zdążyłam cokolwiek skomentować słyszałam już tylko jej tupot bosych stóp o podłogę. A następnie plask, szept, boom, i jęk Anthonego.


-Co jest tak pilne, że nie może zaczekać, aż się wyśpię?
-Ohh, ty bęcwale. Nie słyszałeś jak rozmawiałyśmy? Jezu, prześpisz koniec świata. Bella przyjechała, Mike to kurwiarz, a ty masz nam pomóc. Przedstawiliśmy sobie fakty a teraz ubieraj spodnie i bluzkę i marsz Nam pomóc.- powiedziała pół-szeptem.- po za tym czuć od niej hot-dogi, nie jest w dobrym stanie-zachichotałam na jej stwierdzenie, ale co poradzić, ma rację. Zawsze kiedy byłam w drodze, albo miałam doła jadłam parówy w bułce, w tym drugim przypadku był to jeden z czterech głównych jakie robiłam.
-Teraz i tak nie zrozumiem więc będę za moment,a wtedy mi to wyjaśnicie. - słyszałam jak Anth, się szamota a potem, krzyk i jedno wielkie *chlast*. Prawdopodobnie to Jess przywalona walizkami. To był dom wariatów więc nie ma się co dziwić. Pobiegłam szybko do garderoby aby jej pomóc, o dziwo dopóki to nie przybiegłam nie ruszyłam się nawet z korytarza do swojego pokoju. Tak jak myślałam, zastałam naszą małą niezdarę, zdejmującą z siebie walizki.

-Czekaj pomogę Ci.-złapałam za jedną walizkę- to nie był dobry pomysł wysyłać Cię po coś tak ciężkiego. Mogłyśmy zaczekać na Anthonego, dobrze się czujesz, nic Ci nie jest?- zapytałam ją kiedy wstawała.
-Jest okej, żyję, ale prawdopodobnie już niedługo-obie wpadłyśmy w śmiech.
-Głupia jesteś. - wzięłam dwie duże walizki, a ona ostatnią.

Zaciągnęłam je do mojego pokoju który znajdował się niedaleko salonu. Kiedy wchodzisz do naszego mieszkania po lewej od razu jest pokój Jess, jest wrzosowy i ma jasno brązowe meble, na podłodze leży biały dywan, jest totalnie dziewczęcy, jeśli miałabym w nim dłużej przebywać rzygałabym tęczą, i obok niej znajduje się królestwo Anthonego Parker'a, jego pokój to pokój nastolatka, który kocha deskę i styl uliczny, ściany ma pokryte cegłami pomalowanymi na siwo, a na jednej z nich istnieje wielkie, niebiesko-zielone, niezrozumiałe dla mnie graffiti, nad łóżkiem jest również graffiti, ale czerwone z czarnym z inicjałami jego i Jess Czyli A.P i J.S, to jest urocze, och pokoje są w zasadzie połączone, bo wystarczy tylko rozsunąć frędzelki i już znajdujesz się po drugiej stronie ,albo tej kobiecej albo męskiej, lecz śpią w jednym łóżku, chyba że się pokłócą,. Tak, to są dwie różne osobowości mimo tego są razem, świetnie się dogadują i oboje nie potrafią(tudzież:nie chcą) bez siebie spędzić nawet jednego dnia. Na przeciw znajduje się wolny pokój w którym zazwyczaj jest to czego nie chce nam się posprzątać, wyprać, wyprasować, wyrzucić. Dalej znajduję się salon, z kremowymi ścianami i dębowymi meblami, który służy nam jako miejsce wspólnych spotkań, seansów filmowych, jest całkiem spory, na ścianie znajduje się ogromny telewizor, który sprowadził do domu Mike, jego rodzice po prostu kupili większy. Bogaci ludzie mnie irytują, nie doceniają tego co mają, tylko szastają kasą, gdyby Mike nie wziął tego sprzętu jak wiele innych, pod ich domem można byłoby spokojnie otworzyć salon z używanymi meblami, spokojnie, asortymentu na pewno by nie zabrakło. Oni ciągle coś zmieniają i remontują. Snoby. Koło salonu jest mój pokój, jak już wspominałam. Ma szare ściany, ciemno brązowe meble i czerwone akcenty, jak doniczki, dywan, ramki na zdjęcia, krzesło, poduszki i zegarek. Jako jedyna w całym domu, oprócz salonu, w moim pokoju oprócz rolet posiadam zasłony, w nawiasie czarne zasłony bo lubię spać. Obok mojego pokoju znajduje się pokój Mike', jest niebieski z czarnymi meblami. Dalej jest garderoba, w której są walizki, suszarka, pralka, buty, płaszcze zimowe, zimowe gadżety sportowe i takie różne pierdoły. Mała toaleta znajduję się tuż koło garderoby. Dwie duże łazienki posiadamy na dole, znajduję się tam również kuchnia, jadalnia, pokój gościnny, jak i kolejny wolny pokój.


                                                                                                                                
* Miasto w stanach
** również miasto w stanach
*** pewnie się domyśliliście że chodzi o miasto w stanach XD
**** tak a propos [pro po] - na temat

6 stron, 2 560 słów. I jak się podoba? Nasza Bella w dalszym ciągu nie poznała drugiej głównej postaci. Czy w ogóle ją pozna? XDDD no raczej, hahahha xD jeszcze trochę :) nie mogę się doczekać, aż przeczytacie 8 i 9 rozdział, tam to się dzieje, no ale coż jeszcze trochę sb poczekacie XD Jeszcze raz dziękuję za komentarze i wejścia, bardzo miło je się czyta :D












9 komentarzy:

  1. ortografia:) a tak to okej..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale nie widzę :) mogłabyś mi podać dokładnie? Chciałabym poprawić, jeśli są błędy :D

      Usuń
  2. Swietny:)czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku idealnie,już kocham Twoje opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę zbyt przesadnie wszystko opisane co robi się nudne. Ale czekać tylko do jakieś akcji;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na razie zajebiście (y) czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Chce więcej! *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się, niekiedy zbyt przesadnie opisane sytuacje, np: w co się ubiera.
    Czasem to strasznie nudzi i zniechęca do dalszego czytania.
    Czekam na więcej i pozdrawiam =)

    OdpowiedzUsuń
  8. 300 dolarów? Powinno być chyba 30 :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)