czwartek, 26 czerwca 2014

5. 1:0 for them.

DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE I PONAD 4TYŚ WYŚWIETLEŃ <3


I. JEDNA OSOBA BYŁA NAPRAWDĘ BLISKO, PODAŁA "1:0", WIĘC DODAJĘ DZIEŃ PÓŹNIEJ, ALE JEST. JAKIEŚ KOMENTARZE BĘDĄ HM?
II. Tradycyjnie zapraszam na ask'a w razie jakichkolwiek pytań.
III. Powstała właśnie zakładka, która służy do podsyłania waszych blogów (linków). Mój blog nie jest sławny, ani nie ma zbyt wielu wyświetleń, więc nie rozumiem dlaczego w komentarzach wklejacie linki. Ale, skoro podrzucacie, to czemu nie uporządkować tego? Proszę, abyście nie spamili nimi w komentarzach(od teraz będą usuwane) pod postami, ale wpisywali w komentarzach w zakładce "WASZE BLOGI" (jakiś krótki opis, też będzie ok), jeśli będzie ich dużo, pomyśli się o rozwinięciu tej zakładki. 
IV. Nie pytajcie o rozdział w komentarzach, jest ask.
V. Zauważyliście, że tytuł posta jest ZAWSZE w tekście(pogrubioną czcionką)? 
VI. Powstało sporo nowych zakładek.
VII. Powróciliśmy do białego szablonu, trochę ulepszony. Jak się podoba

No mam, nadzieję, że dotrwaliście, sama aż się zmęczyłam. :)

MIŁEGO CZYTANIA
 

JUSTIN'S POV
Uśmiechnąłem się spoglądając na śliczną dziewczynę z wciąż rozmazanym tuszem. Maska którą przybrała wydawała się nieprawdopodobnie realistyczna. Uśmiechała się i śmiała. Po całej akcji z jej chłopakiem, mogę się tylko domyślać, co się dzieje w jej życiu. Przykro mi, że taka drobna i krucha osoba, musi przeżywać coś takiego, ze strony osoby, której prawdopodobnie ufała. Podłożyłem lewarek pod zawieszenie samochodu, następnie go podniosłem, odkręciłem koło i założyłem nowe. Jest 30 stopni, zmęczyłem się trochę, więc wziąłem łyka wody.

-Okej. to gdzie te ciastka?- spytałem patrząc na Belle.
-Dzięki za pomoc, na prawdę masz wprawę szybko sobie poradziłeś. A ciastka, tutaj.- odpowiedziała podając mi torebkę w biało niebieskie paski.
-A ty? Nie jesz?
-Ha, widzisz, ja po prostu lubię jeść i długa droga przede mną. Zaopatrzyłam się w kilka porcji moich pyszności. Um, przepraszam, trochę to dziwnie zabrzmiało, jakbym miała jakąś obsesję na punkcie słodyczy.- powiedziała uśmiechając się i wyciągając kolejną torebkę słodkości, mimo zepsutego makijażu spływającego po jej twarzy, wyglądała niesamowicie gorąco.
-To było urocze. Mogę?- spytałem podchodząc do niej i wyciągając rękę.
-C-co chcesz zrobić?- spytała nie spokojna.
-Wyluzuj, nic czego byś sobie nie życzyła.- powiedziałem wycierając jej tusz, opuszkami moich palców. - Już po krzyku, powinnaś teraz dostać nalepkę "dzielny pacjent"
-Um, dzięki. Pewnie wyglądam jak potwór i nie mogłeś na mnie już patrzeć.- powiedziała spuszczając głowę.
-Przestań, wcale nie. Po prostu, ten rozmazany tusz przypominał mi, że płakałaś. A ja nie lubię kiedy dziewczyny są przygnębione.
-Dziękuję jeszcze raz. Ile się należy za pomoc?- spojrzałem na nią zdezorientowanym wzrokiem po tym co powiedziała.
-Jak sama powiedziałaś to była pomoc, myślę, że prawdziwa pomoc powinna być bezinteresowna, przyjemność po mojej stronie, po za tym, mam twój numer i moja w tym głowa, by go odpowiednio wykorzystać. W sumie wychodzę na swoje- powiedziałem puszczając jej zalotny uśmiech, może nie zbyt na miejscu, ale to nie zależy ode mnie, samo tak wychodzi, natury nie oszukasz. Kończąc ciastko, zacząłem zbierać narzędzia, zepsute koło włożyłem w miejsce zapasowego, następnie ułożyłem walizki w bagażniku.

-Okej gotowe, to do zobaczenia hm? Czas ruszać w drogę.
-Jasne, do zobaczenia.

Zabrałem koszulkę, wycierając w nią ręce i ruszyłem do samochodu, wyjąłem kluczyki z tylnej kieszeni i wsiadłem do środka. Spojrzałem w lusterko i odkleiłem plasterek. To musiało naprawdę zabawnie wyglądać. Odpaliłem silnik i ruszyłem do domu.

BELLA'S POV

Kiedy Justin odszedł wsiadłam do samochodu i oparłam moją głowę o kierownice. Ciężko mi jest przenieść się z dnia na dzień do miasta którego nie znam, a co najgorsze sama. Cholernie się boję czy sobie poradzę. Wzięłam dwa głębokie wdechy, ustawiłam nawigację na adres w którym będę mieszkać. Rutherford 34 LA, mój nowy adres. Skupiłam się na drodze nie chcąc spowodować wypadku, i tak nie jestem w najlepszej kondycji w dodatku jeśli byłabym rozkojarzona, nie wiele trzeba do tragedii. Przez całą drogę po prostu tępo gapiłam się w jezdnię. Nie puściłam nawet radia. Kiedy dojechałam był już późny wieczór. Powoli zaczynała robić się szarówka. Zadzwoniłam do właściciela mieszkania, prosząc go o to by dostarczył mi klucz. Szczerze nie podoba mi się ta okolica, wjeżdżając na docelową ulicę po drodze minęłam nocny klub, klub go go, kasyno i kilka kawiarni, dziwne miejsce. Po chodnikach kręcą się jakieś typy spod ciemnej gwiazdy. Chryste gdzie ja jestem. Przecież to nie BRONX. No to nieźle się urządziłam. Nocne życie na dobre się jeszcze nie rozpoczęło, a Ci ludzie po prostu szukają jakiejś bójki czy czegoś tym rodzaju. Zatrzymałam się przed drzwiami, łatwiej będzie mi cokolwiek zanieść na górę, parking był z drugiej strony, jak wcześniej poinformował mnie starszy pan. Miałam zamiar wyjść i rozprostować nogi, ale dzięki posiedzę nie mam ochoty na gwałt lub złamany nos. Poczekam sobie w samochodzie. W co ja się wpakowałam, to miejsce jest okropne a propos, usłyszałam pukanie w okno samochodu i natychmiast zorientowałam się jak bardzo moje życie kocha dawać mi do zrozumienia, że uwielbia kopać mnie w dupę. Przez moją głowę przeleciały miliony myśli czego mogą ode mnie chcieć te osiłki, znowu pukanie tym razem głośniejsze i z moją nową ksywką "Ej lala otwórz, chcemy pogadać", świetnie czy ja wyglądam jak pieprzona Barbie? Nie sądzę. Powiedziałam pod nosem wszystkie przekleństwa jakie tylko znam i uchyliłam okno o centymetr tak, żebym mogła słuchać.

-T-tak? Słucham? W czym mogę pomóc.- odpowiedziałam drżącym głosem, próbując grać twardą.
-Ej niunia, chyba się nie boisz co? Opuść tą szybę to pogadamy.- odezwał się jeden z nich, zdecydowanie najstarszy.
-Myślę że nie mamy za bardzo o czym.- powiedziałam tym razem pewna siebie, hej w końcu jestem w samochodzie, co mogą mi zrobić?
-Możemy pogadać o tym co taka śliczna panienka jak Ty robi w takiej okolicy jak ta?- cholera nie powiem, że tu będę mieszkać.
-Zgłodniałam i miałam nadzieję że jest tu restauracja, niestety myliłam się.
-Nie, restauracja jest na przeciwko twojego autka, mało spostrzegawcza jesteś niunia.- kurwa. 1:0 dla nich. Co teraz?
-Och, wiesz wydaje mi się, że jest zamknięta.
-Całodobowa skarbie, jeśli chcesz dotrzymamy Ci towarzystwa.- odezwał się drugi. Nie powiem, nie widziałam ich wszystkich, ale jeśli wyglądają jak on, to chyba dołączę do jakiejś,grupy przestępczej, cholera jest gorący gdyby nie miał tylu tatuaży i takiego przeraźliwego tonu, chętnie bym z Nim wyszła, jest całkiem niezły, hola, hola on Cię dręczy. Co z Tobą dziewczyno?
-Nie będę Wam zabierać czasu, pójdę sama, dam sobie radę.- nie mam wyjścia muszę wyjść i pójść do restauracji, zabrałam torebkę i kluczyki, a następnie otworzyłam drzwi uprzedzając, że wychodzę. Grunt to nie pokazać, że mój tyłek trzęsie się ze strachu. Kurczowo trzymałam torebkę przy sobie, szybko zamknęłam samochód i ruszyłam do miejsca w którym miałam zjeść. Poczułam uścisk na moim ramieniu, delikatny ale poczułam.

-Odmówisz mi? Możemy pójść razem? Ja zapraszam.- och, nie, daj se siana koleś.
-Okej, ale ja płacę za siebie a Ty za siebie, to nie będzie żadna randka.
-Ałć, ranisz.- aha, okej. Weszłam do środka, w sumie na serio jestem głodna.
-Jest tu coś zjadliwego?- spytałam, nawet nie zastanawiając się czy dobrze robię, przebywając z obcym, trochę groźnie wyglądającym facetem.
-Większość rzeczy jest okej, ale ja najbardziej lubię Tacos, jest najlepsze jeśli chodzi o to miejsce.
-Okej to ja też to wezmę.- podeszłam do dziewczyny która stała za kasą, w kusej spódniczce, i jakby bluzce ale mogę się mylić, po prostu owinęła czymś swoje cycki.
-Cześć um..- spojrzałam na jej plakietkę- ..Devone, mogę prosić dwa razy Tacos?- spytałam grzecznie.
-To będzie 20$, coś do picia?- spytała jakby od niechcenia, przerzucając gumę na drugi bok jej paszczy, która nawiasem mówiąc miała kilka kilogramów zaprawy murarskiej na swojej powierzchni, serio, dziewczyno, ile można nałożyć tapety?
-Ja poproszę fantę
-Ja też- odezwał się...właśnie jak on ma na imię?
-Należy się 25$.- gdy powiedziała, wyjęłam banknoty z portfela i położyłam na ladzie, ruszając do stolika po.
-Okej niech stracę ja płacę, za to Ty masz dopilnować, żeby żaden z Twoich kumpli nie porysował mi samochodu, byłabym szczęśliwa.
-Masz to jak w banku, nawet o tym nie pomyśleliśmy, załatwiamy swoje sprawy, nie gnębimy ludzi.- powiedział siadając.
-Skoro mamy razem jeść to jestem Isabella.- zagadnęłam wyciągając rękę.
-Cole(czyt.kol)- podał mi swoją również. Siedzieliśmy przez chwilę w niezręcznej ciszy, kiedy zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam i odebrałam.

-Tak?
-Witam panienko Jones. Jestem pod kamienicą gdzie się pani podziewa?
-Już idę, poszłam tylko po coś do jedzenia, zjawiam się w trzy sekundy.

-Zaraz, wracam, zaczekasz tu z naszym jedzeniem? Obiecuję wrócę za minutkę.
-Jasne, pomóc Ci może w czymś?- spytał.
-Dam radę dzięki.

Wyszłam na zewnątrz odebrać kluczę. Podeszłam do mężczyzny stojącego przy drzwiach budynku.

-Dziękuję bardzo, że zjawił się pan tak szybko.- powiedziałam odbierając klucze.
-Nie ma za co, dziecko, jeśli będziesz czegoś potrzebować zadzwoń, i uważaj, ta okolica nie jest bezpieczna. Nie radzę Ci się plątać samej po nocy.
-Zauważyłam, ale dziękuję bardzo.- posłałam uśmiech mężczyźnie i wróciłam do restauracji, albo raczej baru, tak to dobre określenie.

-Jestem.- powiedziałam siadając na miejscu.
-Widzę. Okej teraz powiedzieliśmy sobie kilka oczywistych faktów, a ja chcę wiedzieć coś nieoczywistego. Gdzie byłaś?
-Om, uh, ten no na zewnątrz.
-Och, daj spokój, możesz mi powiedzieć. Zaborczy chłopak?
-Masz mnie.- ta, gdyby to był mój chłopak śmiało mógłbyś powiedzieć że upadłam na głowę. W sumie fajnie, że sam sobie odpowiedział. Ale chyba jest trochę tępy, bo widział przecież, że byłam sama w samochodzie. Chociaż w sumie nie wiem co sobie pomyślał.
-Okej jedzmy.- powiedziałam chcąc zamknąć jego buzię by nie zadawał już pytań.
Wzięłam pierwszego kęsa. To jest na prawdę dobre. Po spałaszowaniu pożegnałam się z nowo poznanym chłopakiem i wsiadłam do samochodu. Musze chwilę poczekać, żeby sobie poszedł, w końcu muszę się jakoś dostać do mieszkania. Kiedy zniknął z mojego pola widzenia wysiadłam i wzięłam jedną z mniejszych walizek, torebkę i torbę z podstawowymi kosmetykami, jest ciemno, nie będę teraz tego targać. Zamknęłam samochód i ruszyłam, ciągnąć po schodach walizkę.

-Kłamczucha- rozbawiony głos powiedział, a ja podskoczyłam ze strachu, to Cole.
-Ups.- zagryzłam wargę ze zdenerwowania.
-Czemu mi nie powiedziałaś?
-Bo tak jakby Cię nie znam, a teraz pozwól, wczołgam się z moją walizką na drugie piętro.
-Daj mi to, mieszkam na czwartym. Pomogę Ci, wyluzuj i nie bój się mnie, gdybym chciał zrobić Ci krzywdę, zrobił bym to już dawno. - zabrzmiało jak groźba.
-Nie boję się Ciebie, po prostu lubię być samodzielna.
-Cokolwiek.- powiedział biorąc ode mnie walizkę i torbę.
-Um, mimo wszystko dzięki za pomoc.- powiedziałam wchodząc po schodach. Zatrzymałam się przy numerze 9.
-Okej, dzięki to tutaj, dalej sobie poradzę.
-Nie zaprosisz mnie?
-Och, czy Ty się wpraszasz?- spytałam udając urażoną.- Przepraszam, ale padam, jechałam jakieś 700km drugi dzień z rzędu i mam dość. A po za tym, pierwszy raz widzę moje mieszkanie, chcę z nim poprzebywać sam na sam, zrozum.- posłałam mu przepraszający usmiech.
-Okej, rozumiem.- czy mi się zdaje czy on jest trochę arogancki? Ech, chłopcy.
-Dobranoc.- pomachałam mu wkładając klucze do zamka.
-Dobranoc.- powiedział i ruszył schodami do siebie.
Wciągając moje rzeczy do środka odetchnęłam z ulgą, nareszcie sama, w moim własnym mieszkaniu. Rozejrzałam się po przedpokoju, tak trzeba będzie go odmalować. Zostawiłam bagaże i poszłam porozglądać się, nie wiele mi to zajęło ponieważ nie jest to zbyt duża powierzchnia. Wszystkie ściany trzeba będzie odmalować. Ale meble za to są piękne. Usłyszałam dźwięki piosenki Indila- Derniere Danse i ruszyłam w stronę torebki by odebrać telefon. Nie patrząc na wyświetlacz nacisnęłam zieloną słuchawkę.

-Halo?

                                                                                                                                

6 stron, 1704 wyrazów. Któż to po nocy dzwoni do naszej Belli? Jak rozwinie się wątek z panem Cole'm? Sąsiedzi hm? Czy Devone to epizodyczna postać?
Liczę na Wasze opinie w postaci komentarzy. ;) Do następnego.












7 komentarzy:

  1. Omg, czyzby Cole to jej nowy przyjaciel?!
    Justin dzwoni?
    Bog seksu dzwoni....OMG jakie to wspaniale opowiadanie!x

    OdpowiedzUsuń
  2. pewnie jej były tyłek po nocy zawraca :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Mike albo Justin..Cole jest spoko ;) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawde swietny rozdzial, robisz postepy czekam na nastepny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aw, dzięki, takie komentarze znaczą dla mnie najwięcej <3

      Usuń

Dziękuję za komentarz :)